9.4.10

Wolnica

Chodzę sobie po krakowskim Kazimierzu. Jestem lokalną odmianą flaneuse - spacerowiczką po krętych ulicach dawnej dzielnicy żydowskiej. Najczęściej chodzę z wózkiem. Patrzymy z małą Heleną jak dzielnica się zmienia, a zmiany zachodzą gwałtownie, i najczęściej według schematu najbardziej wulgarnej transformacji. Sklepy, które były tutaj jeszcze przed chwilą, ustępują miejsca innym sklepom, obliczonym na szybki zysk i często minimalną inwestycję. Na mojej ulicy niedawno powstały i za miesiąc-dwa zwinęły podwoje dwa sklepy z tanią odzieżą: „Imperium” i jeszcze "Odzież markowa za grosze". Pojawiły się rzecz jasna banki oraz sklepy z alkoholami „24 godziny”. Czyli zamiast przyjaznych sklepików znanych od lat (na szczęście dwa z nich istnieją jeszcze w mojej kamienicy), ulic, przejść, placyków, podwórek, może nieco chaotycznych i zaniedbanych, ale dobrze służących ludziom: mieszkańcom czy osobom przybyłym tutaj na chwilę, pojawiają się obiekty i przestrzenie powstałe odgórnie, dla komercyjnego interesu. Normalne, ale od czego są władze miasta jako reprezentacja interesu mieszkańców?

Tak zatem ulice Miodowa, Podbrzezie, Józefa, Bożego Ciała i pomniejsze, zostały całkowicie opanowane przez knajpy i przybytki dla turystów: galerie, pamiątki. Knajpy są miłym zjawiskiem, ale niekoniecznie tak wiele, niekoniecznie wchodzące w całą przestrzeń, dzielące ją z parkingami. Powstały przecież programy rewitalizacji dla Kazimierza. Będę naiwna, śledzę bowiem meandry polityki kulturalnej Krakowa, co nie daje złudzeń, że miasto stawia na długofalową politykę stawiania na kulturę. Dominują działania doraźne, nośne marketingowo.

Jednak będę programowo naiwna i powiem, że dziwi mnie fakt, że miasto nie zdecydowało się na długofalowy program wspierania lokalnych rzemieślników i małych sklepikarzy, żeby utrzymywali swoje zakłady i sklepy w dzielnicy, która z nich słynęła. Bez świadomego wsparcia, np. w ulgach czy dotacjach do czynszów, Kraków stanie się pustynią (której obszerne połacie możemy już oglądać w turystycznych miejscach: Rynek, jego okolice, Grodzka). Oczywiście, miasto powołuje się nieustannie na fakt, że „jesteśmy za biedni”, by stosować politykę kulturalną o odległych czasowo celach. Inwestowanie w kulturę nie wydaje się być jednak cechą wyłącznie bogatych społeczeństw. To raczej ci, co są na dorobku, inwestują w nią, by wspiąć się wyżej na drabinie rozwoju.

W ostatnim numerze „Architektury i Biznes” (04/2010) pojawił się tekst Aleksandry Jach, zawierający omówienie konkursu na zagospodarowanie Placu Wolnica. Od pewnego czasu dyskutuje się w Krakowie przyszłe funkcje i formę placów Starego Miasta i Kazimierza. Stare Miasto ma już bodajże wszystkie place wyremontowane bądź właśnie w remoncie. Plac Szczepański, mający stać się, wedle deklaracji Miasta, "secesyjnym salonem Krakowa", właśnie przeżywa przebudowę, która wyeliminuje z niego parking. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", jeszcze przed końcem robót można jednak zobaczyć, że kruszą się nowo położone chińskie porfiry, wykorzystane na krawężniki. Jak pisze Aleksandra Jach, poglądy urzędników na nowe urządzenie placów sprowadzają się do wprowadzenie tam nowej nawierzchni i pomnika lub fontanny.

Co do Kazimierza, miasto zorganizowało m.in. konkurs na projekt nowego zagospodarowania Placu Nowego, teraz rozstrzygnięto projekt na kazimierski Rynek, jakim jest Wolnica. Miejsce to, mimo dużych rozmiarów, świeci pustkami. Jest otoczone parkingiem. Ludzie przechodzą tędy przecinając plac na ukos - z przystanku na Krakowskiej do Wawrzyńca i dalej - Starowiślnej. Biegnie tędy i szlak rowerowy, podążający ku Wiśle, ulicy Mostowej i budowanej właśnie kładce. Plac jest miejscem spokojnym, na nielicznych ławkach przesiadują tam przetrzebieni już miejscowi. Pojawiają się i rodziny z dziećmi, gdyż oferuje dość wygodny wybieg dla najmłodszych. Helena na przykład bardzo lubi gonić gołębie w cieniu Muzeum Etnograficznego albo też wokół rzeźby Bolesława Chromego. Oferuje jednak wciąż sporą niezagospodarowaną przestrzeń. Organizuje się tam cieszące się wielką popularnością targi zdrowej żywności wyprodukowanej w Małopolsce. Jednak położenie, sąsiedztwo i rozmiary Wolnicy każą myśleć o tym miejscu w kategoriach niewykorzystanego potencjału.

Konkurs na zagospodarowanie Placu Wolnica wygrało biuro Lewicki i Łatak. Zwycięski projekt jest prosty i efektowny. Zakłada pokrycie placu nawierzchnią drewnianą. Nawiązywać ma do średniowiecznych drewnianych bruków - "dylowiny". Miejsce ma być pokryte specjalnie zaimpregnowanymi balami, tak by mogły znieść trudy naszego klimatu. Jednak jako materiał ma zostać użyte egzotyczne drewno tekowe, co wzbudza wątpliwości, bo nie wiadomo jak ten surowiec zachowa w środkowoeuropejskich warunkach klimatycznych. Ponadto pojawiają się także pytania czy należy sprowadzać materiał z odległych krain, a nie wykorzystywać tego, co dostępne jest na miejscu.

Mimo zastrzeżeń projekt wydaje się obiecujący. Na drewnianych, "ciepłych" balach mogliby siadać lub kłaść się ludzie. Czego jednak w nim brakuje, to całościowego programu dla całego placu, z uwzględnieniem jego przyszłych funkcji, wynikających m.in. ze znajdujących się przy nim instytucji i innych miejsc. Niezintegrowane z placem pozostaje Muzeum Etnograficzne, jak pisze Ola Jach, główny „rozgrywający” tej przestrzeni, mieszczące się w dawnym kazimierskim ratuszu i mające ambicje, by wychodzić ze swymi aktywnościami również na zewnątrz. Już w zeszłym roku pojawiły się tam przedstawienia teatrów ulicznych, animowane przez teatry KTO i Mumerus. Brak wpisania pewnej wizji wykorzystania placu powoduje obawy, że po odnowie nadal nie będzie zatrzymywał ludzi, służąc głównie za przestrzeń tranzytową. Autorka postuluje zatem, by do konkursów na zagospodarowanie przestrzeni publicznej zapraszać nie tylko architektów, ale i projektantów krajobrazu i innych specjalistów.

Ten słuszny postulat zakłada bardziej odpowiedzialne i całościowe myślenie o przestrzeni miejskiej jako o złożonym organizmie, o tym, jak będą korzystać z niej ludzie, jak wykorzystać dodatkowe funkcje danego miejsca i jak je "przeprogramować". Do tej pory urzędnicy, ale i środowiska odpowiedzialne za kształtowanie wspomnianej przestrzeni myślą o niej jako o zbiorze fragmentów, place traktując jako rodzaj ozdoby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz